Reklama telewizyjna – czym tak naprawdę jest?
„O, znów te reklamy”, „Jak to możliwe, by przerwać film reklamą telewizyjną”, „Kiedy te reklamy w końcu się skończą”… to tylko niektóre ze zdań, jakie słyszymy (bądź sami wymawiamy) w naszych domach podczas oglądania telewizji. Faktycznie, na niektórych kanałach są one naprawdę irytujące. Potrafią wydłużyć seans filmowy nawet do późnych godzin nocnych, skutecznie gubią wątek i wreszcie – pokazują rzeczy które do nas i tak nie trafiają.
Jakie zalety ma reklama w telewizji?
Pomimo wielu swoich wad, reklama telewizyjna ma też swoje zalety. Chodzi oczywiście o przychody telewizji prywatnych i „państwowych” (publicznych). W przypadku telewizji prywatnych, wyświetlanie ich oznacza że nie musimy płacić za dostęp do danej stacji telewizyjnej. W przypadku stacji publicznych, zmniejszają abonament radiowo telewizyjny, oszczędzając nasze pieniądze.
Cechy reklam telewizyjnych
Pomijając wady i zalety filmów reklamowych, warto się zastanowić czym tak naprawdę jest taka reklama. Czy wiemy do końca jak ona funkcjonuje i czy zdajemy sobie sprawę z faktu jak istotna jest ona w życiu każdej stacji telewizyjnej (a pośrednio nawet w naszym)?
1. Reklama telewizyjna to najczęściej spot, który trwa około 30 sekund. W tym czasie, producent wychwala swój produkt nie robiąc jednak tego „topornie i oficjalnie” ale bardzo sprytnie i inteligentnie. Owszem, nie brak w naszej telewizji takich właśnie topornych reklam, ale trzeba przyznać, że niektóre z nich są bardzo przemyślane. Oczywiście nie będziemy przytaczać jako przykładów konkretnych reklam. Niemniej, im ciekawszy pomysł – tym lepiej. Najlepsza reklama telewizyjna to materiał, który nie mówi wprost o produkcie a jednocześnie wzmaga w nas potrzebę jego nabycia.
2. Istnieją określone pory wyświetlania reklam, tak charakterystyczne dla każdej telewizji. Przykład? W telewizjach prywatnych, co mniej więcej 30-45 minut oglądany przez nas film może być przerwany reklamą. Nie jest to rzecz jasna standard. Telewizja publiczna wyświetla znacznie mniej reklam (choćby ze względu na duże przychody z abonamentu radiowo – telewizyjnego). Oglądając na publicznej stacji film mamy pewność że nie zostanie on przerwany przez filmy reklamowe.
3. Każda stacja telewizyjna umożliwia wyświetlanie reklam w różnych porach dnia. Inną kwotę będzie musiał reklamodawca zapłacić stacji telewizyjnej za emisję reklam w godzinach szczytu a inną w pozostałych porach. Oczywiście im większa oglądalność, tym cena reklamy wzrasta. Oznacza to, że filmy reklamowe wcale nie są wyświetlane przypadkowo. Wręcz przeciwnie – reklamodawca jasno i wyraźnie musi określić, kiedy jego filmy i spoty reklamowe mają być wyświetlone. Nie chodzi tylko o porę dnia. Bierze się też pod uwagę np. dzień tygodnia i wiele, wiele innych aspektów.
4. Coraz częściej reklama telewizyjna nie jest domeną wyłącznie telewizji. Pojawia się ona coraz częściej w internecie. Jako przykład, weźmy popularne serwisy VOD, które działają w oparciu o duże stacje TV. Oglądając jakikolwiek film w takim serwisie, co pewien czas (np co 10 – 30 minut), wyświetlają się nam reklamy znane z telewizji. Coraz częściej bowiem reklamodawcy zdają sobie sprawę z potencjału reklamowego, jaki drzemie w internecie. A jeśli uwzględnimy jeszcze dodatkowy aspekt związany ze spadkiem zainteresowania telewizją – wiemy już dlaczego reklamodawcy coraz częściej udostępniają swoje filmy reklamowe w sieci…
Jak przyszłość stoi przed reklamą telewizyjną?
Tak do końca nie wiadomo, jakie skutki niesie ze sobą wyświetlanie materiałów reklamowych w telewizji. Nie jesteśmy w stanie dokładnie oszacować, jakie generują one przychody. Niestety, wielu ludzi ma coraz większą świadomość że reklama telewizyjna po prostu się „przejadła”. Dlaczego? Czas na spoty reklamowe coraz częściej poświęcamy na inne rzeczy niż na oglądanie telewizji. Przerwę reklamową często wykorzystujemy jako czas na zrobienie sobie kawy, przygotowanie posiłku itd. Może się więc okazać, że za kilka – kilkanaście lat reklama telewizyjna nie będzie w jakikolwiek sposób oddziaływała na widza. Co będzie potem? Tego nie jesteśmy w stanie sobie (przynajmniej na chwilę obecną) wyobrazić.